Forum X-men Strona Główna    
  Profil  
FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Prywatne Wiadomości Zaloguj  

[NZ] Narnia ff

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum X-men Strona Główna :: Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Blue
Prawdziwy X-maniak



Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Stark Tower
Płeć: Kobitka

PostWysłany: Śro 20:20, 15 Wrz 2010    Temat postu: [NZ] Narnia ff

Powstało jakoś w okolicach ostatniej sesji zimowej, leżało sobie zapomniane na dysku, aż zaczęłam szukać pewnego krótkiego twora i to znalazłam przypadkiem. Jako że tvp w weekend zamierza nas uraczyć filmem Opowieści z Narnii - Książę Kaspian, postanowiłam tu wrzucić. Krótki odautorski wstęp również powstał w okolicach sesji zimowej.

Poniższy tekst jest wytworem wyobraźni autorki obawiającej się o stan swojej psychiki, nadmiaru opowieści z narnii i zbliżającej się sesji. Autorka zdaje sobie sprawę z braku wartości literackiej tekstu i jest w pełni świadoma że wersja filmowa znacznie odbiega od książkowego oryginału i że nie kwalifikuje się już do grupy wiekowej, która może pozwolić sobie na wypisywanie takich bzdur. Mimo wszystko jej organizm wyraźnie dopomina się o trochę humanizmu, więc znów zaczyna bawić się w pisanie fanfiction, bo lubi i potrzebuje tego tak jak czekolady, zielonej herbaty i miętówek. Jako że nie chce jej się pisać przydługiego prologu informuje że akcja ‘tego czegoś’ zaczyna się w momencie gdy rodzeństwo Pevensie wraca z powrotem do swojego świata (Tzn Londyn 1941).
Z poważaniem
Autorka.


Łucja z tęsknotą patrzyła w stronę, gdzie jeszcze dosłownie kilka chwil wcześniej stał Aslan i wszyscy jej narnijscy przyjaciele, a teraz malowało się wyjście z peronu uroczo oznaczone tabliczką „Way-Out”. Pozostała trójka rodzeństwa również z trudem przyswajała fakt, że to już koniec przygody, że znów wrócili do szarego Londynu, a co gorsza zaraz pojadą do szkoły.
Piotr i Zuzanna wymienili ponure spojrzenia szukając w sobie wzajemnie oparcia. Byli dorośli, nie potrzebowali już Narnii, przynajmniej według Aslana, chociaż oboje wiele by oddali by pobyć tam jeszcze chociaż przez chwilę. By znów mieć szansę znalezienia się w świecie, który jak myśleli wcześniej, mógł istnieć jedynie w bajkach. Prawie nie zauważyli nadjeżdżającego pociągu, mającego ich zawieźć do szkół z internatem.
„To nie może się teraz tak po prostu skończyć...” – pomyślała z żalem Zuzia, wcześniej prawie pogodziła się z tym że nie wróci już do Narnii, wciąż jednak palił się ten maleńki promień nadziei, który teraz chociaż płonął gorącym żarem, będzie musiała zgasić.
- Wandziu, na co czekasz? – znajomy głos chłopaka w okularach, choć skierowany wyłącznie do Zuzanny, przywrócił całą czwórkę do brutalnej rzeczywistości. W pośpiechu zebrali swoje rzeczy i rzucili się w kierunku najbliższych drzwi. O miejscach siedzących mogli pomarzyć, i jeszcze ten nachalny okularnik, któremu z królewską wręcz gracją dała kosza... Zapowiadała się długa podróż. Z trudem powstrzymała falę wspomnień najpierw ze złotych narnijskich czasów, potem z ostatniej wizyty, na końcu z największą mocą odsunęła od siebie wyraz twarzy Kaspiana, gdy przechodziła przez te przeklęte wrota. Zapomnienie – to jedyny sposób, żeby jakoś dać sobie radę w starej rzeczywistości.
- Ej, nie wiecie czy możemy na chwilę wrócić? – spytał nagle Edmund. – Zostawiłem w Narnii latarkę! – dodał szybko. Poprawiając chociaż trochę grobowe nastroje rodzeństwa.
Zuza z troską spojrzała na Łucję, ale mała najwyraźniej radziła sobie z adaptacją znacznie lepiej od niej. Zawsze zazdrościła jej tej bezgranicznej wiary i nadziei, i tego że ona jeszcze tam wróci. Aslan miał rację: Łucja i Edmund zasługują na powrót do Narnii, mieli do niego bezgraniczne zaufanie, ona zaś i Piotr uwierzyli że sami sobie poradzą. No i teraz musieli sobie radzić sami. Znów gdzieś w racjonalizatorsko-potępieńczym natłoku myśli pojawiły się te kasztanowe oczy... Westchnęła głośno. Nikt nie mówił że będzie łatwo wrócić do rzeczywistości, ale nikt nie ostrzegł też że będzie aż tak trudno!
- Nie martw się Zuza, w końcu ci przejdzie, poznasz kogoś innego i... – zaczął Piotr, ze szczerą chęcią pocieszenia jej, ale widząc jej mordercze spojrzenie natychmiast zamilkł. Edmund i Łucja wymienili porozumiewawcze uśmieszki.
- Skąd wiesz że ten twój książę nie zamienił się w żabę po pocałunku? – rzucił złośliwie Edmund.
- Ale ta bajka działała w drugą stronę! – zbuntowała się Łucja – To królewna całowała żabę, a żaba zamieniała się w księcia! – natychmiast poprawiła brata.
- No to jako królowa, Zuza będzie chodzić po parku i całować wszystkie żaby, sprawdzając która się przemieni w księcia przez duże K... – zakpił Edmund, z szelmowskim błyskiem w oku. Zuzannie nie chciało się nawet jakoś ripostować tych jego złośliwości. Był zdecydowanie zbyt młody żeby to zrozumieć.
- Daj jej spokój, Edek – stanął w jej obronie Piotr. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
- A’propos pierwsza żaba na czwartej – dodał jeszcze Edmund, zanim został zgromiony wzrokiem przez brata. Uśmiech Zuzanny znikał wprost proporcjonalnie do odległości jaka dzieliła ją, i nieuchronnie zbliżającego się osobnika w okularach „ze szkoły naprzeciwko”.
- Wybieram się do wagonu jadalnego, pomyślałem że może masz ochotę pójść ze mną? – zaproponował chłopak wpatrując się w nią rozmarzony.
- No idź, Zuzia! – tym razem zdrada nastąpiła ze strony z której spodziewała się najmniej. Młodsza siostrzyczka z rozbrajającą miną oczekiwała ciągu dalszego.
- Nie dziękuję, nie jestem głodna – odparła tak ozięble, jak tylko potrafiła.
- Ale Zuzia, ostatnio jedliśmy cokolwiek w Na...
- Na peronie! Na peronie w Londynie – szybko przerwał Łucji, Edmund. – Więc to całkiem naturalne, że żadne z nas nie jest głodne! – próbował jakoś logicznie wybrnąć z tego głupiego stwierdzenia. Okularnik spojrzał na niego zaskoczony, wydukał krótkie „acha” i nie bardzo wiedząc co zrobić dalej, odszedł w kierunku wagonu jadalnego. Zuzanna i Edmund prawie jednocześnie odetchnęli z ulgą, powodując gwałtowny wybuch długo hamowanego śmiechu u Piotra.
- Wiecie co? Chodźmy poszukać jakiego wolnego przedziału, nie będziemy przecież stać tak przez całą drogę... – zaproponowała Zuzanna, licząc że w ten sposób odsunie uwagę rodzeństwa od swojej skromnej osoby.
- Sądzę, że twój wielbiciel ma cały przedział dla siebie i z chęcią cię przygarnie – zakpił znów Edmund. Zuzanna czuła, że przydomek „Łagodna” zaraz przestanie do niej pasować.
- Mimo wszystko wybiorę towarzystwo mojego kochanego, lecz irytującego rodzeństwa – odparła.
- Ej, jak myślicie kiedy znów wrócimy do Narnii? – spytała Łucja. – To już nie będzie to samo, bez was – dodała głośno, nie kryjąc żalu. Zuzanna uśmiechnęła się blado.
- Nie martw się, Aslan was wezwie gdy będziecie potrzebni... – powiedziała.
- Ale sami nie damy sobie rady...
- Z Aslanem nie będziecie sami... – pocieszała Łucję, chociaż miała ochotę się rozpłakać.
- A co jeśli znów wezwie nas Kaspian?
- Pamiętaj Łusiu, że Aslan wbrew pozorom zawsze ma nad wszystkim kontrolę, a Kaspian da sobie radę, nic mu nie grozi, a on jest dobrym władcą – wtrącił się Piotr, widząc skonsternowaną minę Zuzanny.
- Wiecie co? Chodźmy jednak poszukać tego przedziału, co? – zaproponował Edmund.
Pociąg jak się okazało, nie był aż tak zatłoczony jak im się z początku wydawało. Prawie natychmiast znaleźli miejsca siedzące, a dalsza część podróży upływała w wesołej atmosferze pytań typu: „A pamiętacie jak...”. Potem Łucja usnęła, Edmund i Piotr grali w szachy, a Zuzanna wpatrywała się w okno pogrążona w myślach. Zapominanie zdecydowanie nie jest tak łatwe jak się wydaje.
***

Pierwsze dni w szkole były ciężkie. Nie było co prawda żadnych sprawdzianów, ale sam powrót do tego miejsca i obowiązków wiążących się z tym był trudny. Koleżanki z klasy Zuzanny cały czas wspominały niedawno minione wakacje, co i rusz przekrzykując się w plotkach i mniej lub bardziej ubarwionych opowieściach. Zuza wolała trzymać się z boku. Mając trójkę rodzeństwa jakoś nigdy nie odczuwała potrzeby aby być w centrum zainteresowania, a jej rówieśniczki z klasy były takie głupiutkie i puste, że zdecydowanie nie potrafiła z nimi rozmawiać. Jakie one miały pojęcie o życiu, świecie, o miłości, o tym że władza niesie za sobą odpowiedzialność, o niebezpieczeństwach jakie grożą gdy odrzuci się zaręczyny władcy sojuszniczego państwa... No tak, znów się zagalopowała. Zaczynała dochodzić do wniosku że Narnia, chociaż niewątpliwie najpiękniejszy okres w jaki miała okazję przeżyć, zniszczyła resztę jej życia, tego w tym realnym świecie. Jednego dnia była królową, otaczaną przez przyjaciół, mówiące zwierzęta i drzewa, a następnego dnia utraciła to wszystko, wydawałoby się na zawsze, a potem znów wróciła do tego cudownego świata, gdzie nikt nie traktował jej jak zwyczajnej nastolatki, świata w którym był Kaspian. Otrząsnęła się z ponurych myśli. Mimo szyderstw Edmunda nie potrafiła pozbyć się nawyku codziennych samotnych spacerów po parku. Usiadła na ławce w cieniu ogromnego kasztanowca. Miała wrażenie że ktoś ją obserwował. Podejrzliwie zerknęła na drzewa, znów uświadamiając sobie że nie jest w Narnii. Coraz bardziej rozumiała Piotra, który przez długi czas zachowywał się dziwnie po ich pierwszym powrocie z krainy Lwa. Ona w przeciwieństwie do brata wcale nie chciała być dorosła, chciała mieć okazję jeszcze raz zobaczyć Kaspiana, chociaż przez krótką chwilę. Zbeształa się za te myśli.
„Aslan wiedział co robi, a Kaspian to nie jedyny facet na świecie... Z resztą to tylko zauroczenie... Poza tym skoro jesteśmy już tydzień w naszym świecie, to według narnijskiego czasu musiało upłynąć kilka ładnych dziesięcioleci. Kaspian jest pewnie siwym staruszkiem otoczony gromadką królewskich wnucząt... Szkoda że nie miałam okazji lepiej go poznać... Powinnam...” – otrząsnęła się gwałtownie słysząc jakieś krzyki. Szybko pobiegła w kierunku z którego dochodziły. Na końcu ścieżki stało kilkoro dzieci, już z daleka rozpoznała wśród nich Łucję, i miała wrażenie że to nie wróży nic dobrego.
- Ty, Pevensie! A z czym jeszcze rozmawiasz co?! – śmiała się jakaś blondwłosa, pulchna dziewczynka, będąca zapewne rówieśniczką Łucji.
- „Nie, nie łam tej gałęzi! Ono to czuje!” – parodiował ciemnowłosy chłopak.
- Ale to prawda! – broniła się gorączkowo Łucja. Zuzanna domyślała się, że pewnie już ma łzy w oczach. Niespodziewanie chłopak popchnął Łucję, na tyle mocno że ta upadła, nieszczęśliwie trafiając w sam środek kałuży. Grupka małych szyderców zachichotała głośno.
- Zostawcie moją siostrę! – powiedziała ostrym, ale nie znoszącym sprzeciwu głosem Zuzanna, podbiegając do Łucji i pomagając jej wstać.
- Nie wstyd ci? Podnosisz rękę na dziewczynę, wiesz jak to o tobie świadczy?! – dodała.
- Ale ona to wariatka! – bronił się chłopak, a z jego twarzy wciąż nie znikał głupi uśmiech.
- Tak? A wiesz, że dewastowanie parku, jest zabronione przez regulamin szkolny? – warknęła, a jej oczy zaczęły niebezpiecznie się zwężać. – A jak jeszcze raz zbliżycie się do Łucji, będziecie mieć do czynienia ze mną, albo z naszymi braćmi! – zagroziła.
- O to jest was tu więcej? Ile piętnaścioro? I każde takie niedorobione? – zakpiła blondynka. Zanim zdążyła się obejrzeć, wylądowała na mokrej po porannym deszczu, trawie. Zuzanna bez słowa odwróciła się, i wraz z Łucją ruszyły w stronę szkoły. Dziewczynka o dziwo była bardzo spokojna, chociaż martwił ją wygląd jej mundurka.
- Co to za jedni? – spytała Zuzanna przerywając niezręczną ciszę.
- Ta dziewczyna to Angelika chodzi ze mną do klasy, a chłopak nazywa się Robert i jest jej przyjacielem, i chodzi do tej samej szkoły co Piotrek i Edmund – odpowiedziała cicho.
- A czego oni od ciebie chcieli? – zapytała ponownie, przechylając lekko głowę.
-Robert łamał gałęzie, więc powiedziałam mu, żeby nie krzywdził drzewa, bo je to boli... i że gdyby mogło to by mu samo to powiedziało – dodała nieśmiało Łucja. Zuzanna westchnęła głośno.
- Nie jesteśmy w Narnii, Łusiu, nasze drzewa nie umieją mówić... – zaczęła najdelikatniej jak potrafiła Zuzanna.
- Wiem przecież! Ale to nie daje im prawa do... – zbuntowała się.
- Owszem, chodzi mi o to, że nie możesz traktować TUTAJ drzew, tak jak tych narnijskich... Nasze nigdy nie przemówią – odpowiedziała spokojnie Zuza.
- Skąd wiesz?! – Zuzanna nie znosiła tego pytania. Fakt, nie wiedziała, ale chciała oszczędzić siostrze przywileju szkolnego wyrzutka przez najbliższe parę lat.
- Chodź, spróbujemy jakoś uratować twój mundurek – zmieniła temat, wpuszczając siostrę do swojego pokoju. Na szczęście jej współlokatorki wyszły gdzieś, korzystając z wolnego czasu i ładnej pogody.
W milczeniu zaczęła przeszukiwać szafę, w końcu z triumfalnym uśmiechem wyciągając z niej swoją starą sukienkę od mundurka, która od lat była już na nią za krótka, ale mimo wszystko brała ją zawsze na przysłowiowy wszelki wypadek. Idealnie natomiast pasowała na Łucję. Większym problem okazało się dopranie białej bluzki i pończoch, które wspólnie przedstawiały obraz nędzy i rozpaczy. Na szczęście jednak, o ile dobrze pamiętała, Łusia miała w zapasie co najmniej dwie koszule, a pończochy z pewnością też jakieś się znajdą.
Mała bez słowa usiadła na łóżku siostry.
- Powiem chłopakom, żeby mieli oko na tego smarkacza... – zaczęła Zuzanna.
- Nie możecie cały czas mnie chronić – odpowiedziała poważnie Łucja. – Też muszę umieć jakoś sobie radzić... – dodała. Zuzanna uśmiechnęła się do niej.
- Wiesz, jak ja byłam w pierwszej klasie, cały czas zaczepiał mnie taki chłopak. Przezywał mnie, popychał, szczypał, raz nawet uderzył. Gdy tylko Piotrek się o tym dowiedział, strasznie się wkurzył. Do tej pory nie wiem co mu zrobił, ale od tamtego czasu miałam z nim spokój. A gdy w trzeciej klasie Edmund wdał się w bójkę, tuż przed ostatecznym zaliczeniem z angielskiego, chodziłam za jego profesorką, żeby wybłagać dla niego litość i dodatkowy termin. Z resztą po tylu latach, tutaj i w Narnii powinnaś wiedzieć, że zawsze sobie pomagamy... – wyjaśniła spokojnie Zuza.
- Ja wiem, i jestem wam za to wdzięczna, ale co zrobię jak was zabraknie? Albo jak Aslan wezwie tylko mnie i Edmunda do Narnii? Jak sobie damy radę? – spytała smutno Łucja.
- Łucja, nie bez powodu miałaś przydomek Dzielna. Wszystko się ułoży – odpowiedziała, patrząc jej głęboko w oczy.
- Jesteś pewna?
- Jasne – uśmiechnęła się. – Idź już, muszę odrobić lekcje na jutro, a tobie radzę zrobić to samo – dodała.
- A po co? Jakbym miała nie zdać, to pójdziesz porozmawiać z nauczycielką... – zaśmiała się Łucja. Zuzanna żartobliwie pogroziła jej palcem. Siostra pokazała jej język i szybko wybiegła z pokoju.
Zuzanna już miała zamiar wyjąć książkę od historii i zacząć się uczyć, jednak zanim zdążyła ją choćby otworzyć, rozległo się głośne pukanie do drzwi, które natychmiast otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
- Ten panicz twierdzi że jest pani bratem i chce z panienką rozmawiać – wyjaśniła woźna przyglądając się jej krytycznie, wzrokiem prawie posądzającym o związek kazirodczy, lub Bóg jeden wie co innego.
- Piotr? Tak, to mój brat – przytaknęła, tłumiąc uśmiech na widok podejrzliwej miny kobiety pilnującej szkolnego prawa i przepisów. Woźna niechętnie przepuściła blondyna w drzwiach, rzuciła im jeszcze jedno podejrzliwe spojrzenie i wyszła zostawiając lekko uchylone drzwi, które Piotrek natychmiast zamknął.
- Co się stało? – spytała od razu widząc jego ponurą minę.
- Wiesz że obie szkoły gadają o tym jak pobiłaś tę małą Andersonównę? – spytał groźnie.
- Co? – spytała zaskoczona Zuzanna. – Nie pobiłam, tylko popchnęłam. Poza tym ona i ten jej kolega dręczyli Łucję! – wyjaśniła zirytowana.
- To do ciebie nie podobne! Wiesz że jeżeli ona pójdzie do dyrektorki wylecisz ze szkoły?! Co mama na to powie?! Nie mogłaś kogoś zawołać? – podniósł głos.
- Nie, nie mogłam! Ty jakoś nigdy nie wyleciałeś, a wydaje mi się że częściej pakujesz się w znacznie większe tarapaty. – warknęła.
- To nie to samo...
- Jasne, bo ty jesteś Wielkim Królem Piotrem, dorosłym znów umieszczonym w ciele smarkacza, który nie może sobie z tym poradzić! I tylko tobie wolno...
- Zuza, co się dzieje? – przerwał, zaskoczony jej gwałtownym wybuchem.
- Nic. Łucja miała kłopoty i chciałam jej pomóc. Inaczej nie umiałam! – warknęła.
- Nie pytam o Łucję, pytam o ciebie... Co się z tobą dzieje?
Dziewczyna zagryzła wargę i spuściła wzrok. Piotr zaczął kręcić się po pokoju. Od niechcenia rzucił okiem na leżący na łóżku otwarty zeszyt, cały margines ozdobiony był znaczkami „X”.
- Słuchaj, przejdzie ci... Musi tylko minąć trochę czasu... – powiedział spokojnie.
- Jasne... Wiesz wolałabym żebyśmy tam nie wracali... Byłoby milion razy łatwiej...
- Nieprawda, nie byłoby, wróciliśmy bo musieliśmy pomóc...
- Tak, tak, wiem! I nie żałuję tego. Żałuję jedynie że to już koniec... Dlaczego ty tak łatwo się z tym pogodziłeś a ja nie mogę? Co jest ze mną nie tak? – spytała.
- Po prostu potrzebujesz czasu. Poznasz kogoś i zapomnisz o Kaspianie. A Narnia... Narnia powinna pozostać miłym wspomnieniem. Pamiętasz co mówił Aslan? Czymś do czego będziesz wracać z radością, a nie z żalem...
- Jak mam nie wracać do tego z żalem, skoro nawet nie miałam szansy... Czemu aż tak tęsknię? Jemu już pewnie przeszło... – westchnęła.
- Nie sądzę... Zobaczysz to minie...
- Jasne... Powinieneś raczej pogadać z Łucją i wyjaśnić jej, że jakiekolwiek nawiązywanie do Narnii w obecności obcych ludzi nie jest dobre... – powiedziała.
- To z tego powodu...
- Tak. Piotrek, ja sobie nie radzę... Nie umiem, nie chcę, nie jestem w stanie stwierdzić co jest nie tak, ale coś jest...
Położył jej dłoń na ramieniu.
- Zuza musisz się pogodzić z tym że Narnia to przeszłość. To już nie wróci. Też bym chciał żeby było inaczej, ale się nie da...
- Ale ja nie chcę! Nie umiem! – Miała ochotę tupnąć nogą, jak rozkapryszone dziecko, które nie może dostać wymarzonej zabawki.
- Na to już nic nie poradzę – odpowiedział poważnie Piotr i rzucając jej ostatnie pełne troski spojrzenie, wyszedł zostawiając ją samą.

***

Kolejne dni były dla Zuzanny prawdziwą udręką. Nie pomagało nic, ani nauka, ani rozmowy z rodzeństwem. Chodziła przybita i przygnębiona i nic nie mogła na to poradzić. Apogeum tego stanu nastąpiło w czwartek. Zuzanna szykowała się właśnie na zajęcia, gdy do jej pokoju wpadła bez pukania Łucja.
- Zuzia! Muszę ci coś powiedzieć! – prawie krzyknęła zziajana dziewczynka. Obie współlokatorki Zuzanny wymieniły zaintrygowane spojrzenia.
- Kaspian! On ma kłopoty... – wyrzuciła z siebie szybko. Zuzanna gwałtownie zbladła, i dopiero po kilku sekundach odzyskała zdolność racjonalnego działania. Nie zwracając uwagi na zdziwione miny koleżanek z pokoju, wyciągnęła siostrę na korytarz i zdecydowanie zbyt piskliwym głosem spytała.
-Co?!? Mów co się stało!
- Śniło mi się najpierw że była jakaś bitwa, chyba z Kalormeńczykami. Na początku wygrywaliśmy, ale potem jakiś facet zrzucił Kaspiana z konia, ale on się pozbierał i się bronił, ale nagle ktoś go uderzył i zemdlał. A potem był w jakimś lochu. Narnijczycy zostali bez przywódcy! Biedny Kaspian! – jęknęła Łucja. Zuzanna oparła się o najbliższą ścianę. - Co zrobimy? – spytała dziewczynka.
- Nie mam pojęcia... – odparła zgodnie z prawdą Zuzanna. Głos miała jakiś dziwny...
- Najpierw musimy porozmawiać z Piotrkiem i Edmundem, pospiesz się może uda nam się złapać ich zanim pójdą na zajęcia! – powiedziała zdecydowanie po krótkiej chwili namysłu. Szybkim krokiem ruszając w kierunku wyjścia ze szkoły. Ostatni odcinek przebiegły, co chwila potrącając inne uczennice zmierzające do jadalni. Gdy wybiegły ze szkoły uderzyło je chłodne poranne powietrze, ale nie zwracając na to uwagi pobiegły dalej, wprost do Sali jadalnej w szkole chłopców. Tutaj, w przeciwieństwie do ich szkoły nikt nie robił większych problemów z dostaniem się do środka. Przed stołówką uzbierał się już spory tłum, oczekujący na śniadanie, mimo to pojawienie się dwóch przedstawicielek płci pięknej wzbudziło spore zainteresowanie, i zanim Zuzanna i Łucja zlokalizowały braci, to oni znaleźli je.
- Co wy tutaj robicie?! – spytał groźnie Piotr.
- Musimy z wami porozmawiać! To ważne – odparła szybko Zuzanna wyraźnie akcentując słowo ‘ważne’.
- Ale…
- Żadnego ‘ale’… – dodała Łucja tonem nie znoszącym sprzeciwu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
DwJ
Administrator



Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 201
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4


Płeć: Kobitka

PostWysłany: Śro 22:29, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Takie w sam raz na jesienne wieczory Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum X-men Strona Główna :: Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Charcoal2 Theme © Zarron Media

Regulamin