Forum X-men Strona Główna    
  Profil  
FAQ Szukaj Użytkownicy Rejestracja Prywatne Wiadomości Zaloguj  

[Z]Leaving NY

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum X-men Strona Główna :: Twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Blue
Prawdziwy X-maniak



Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 322
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: Stark Tower
Płeć: Kobitka

PostWysłany: Śro 20:11, 15 Wrz 2010    Temat postu: [Z]Leaving NY

Zainspirowane piosenką Leaving NY R.E.M. Generalnie miało być ciut inaczej, wyszło jak wyszło, z efektu nie jestem raczej zadowolona. Bo to było tak, że na początku była wena (a jak!) a potem sobie poszła...
Taka sobie la'pisanina, żeby nie zapomnieć jak się znaki stawia na klawiaturze.
Smacznego!



Październik 2005r

Siedziała w kawiarni w niedaleko Brooklyn Brigde. Wnętrze, choć niezbyt nowoczesne – miało swój klimat. Ciężkie, bordowe zasłony oklapły na drewnianym parapecie, tuż obok niedużej doniczki kaktusem. Fioletową tapetę w drobne różowe kwiatki wyraźnie dotknął ząb czasu, zostawiając na jej powierzchni lekko wyblakłe plamy, oraz lekkie zadarcia i rysy. Na szczęście przy lekko przyciemnionym oświetleniu te drobne niedociągnięcia dla przeciętnych gości pozostawały niezauważalne, zaś zdaniem stałych bywalców dodawały temu miejscu uroku. W powietrzu roznosił się zapach świeżo parzonej kawy, oraz wanilii i cynamonu. Przykurzony zegar wskazywał godzinę siedemnastą trzydzieści, a za oknem krople deszczu z cichym stukotem uderzały o parasole przechodniów – nowojorczyków, którym nie straszna żadna słota. W tle cichutko grało radio – akurat nadające same nostalgiczne i melancholijne piosenki z pogranicza rocka i jazzu, jakby specjalnie dopasowując się do atmosfery spokojnego, jesiennego popołudnia.
Nerwowo spojrzała na srebrny zegarek na nadgarstku – czas płynął nieubłaganie szybko.
Zerknęła w stronę drzwi, które nadal ani myślały drgnąć. Telefon również milczał jak zaklęty.
Westchnęła.
Krople deszczu spływały łagodnie po szybie, przecierając sobie coraz to nowe drogi.
Spóźniał się już blisko pół godziny. Zaczynała się coraz bardziej niecierpliwić.
To było ich miejsce od zawsze, i w zależności od pogody, pory dnia i muzyki zmieniało nastrój – raz na leniwie spokojny, innym razem na motywujący, lub po prostu słonecznie radosny. Czasem trzeba było tylko dostrzec to magiczne coś w powietrzu – o ile oczywiście nie był to zapach przypalonej szarlotki. A może magia tego miejsca była po prostu miłymi wspomnieniami? Miłym słowem, czułym gestem, uroczym uśmiechem?
Drzwi uchyliły się lekko wpuszczając do środka zimny przeciąg. Brunet ubrany w skórzaną kurtkę, mocował się chwilę z mocnym wiatrem siłą wdzierającym się do pomieszczenia. W końcu udało mu się zatrzasnąć drzwi z głuchym łomotem, przy okazji ściągając na siebie uwagę wszystkich gości kawiarni. Nie zwrócił uwagi na ich pełne krytyki spojrzenia, teraz nie liczyło się nic, tylko ona – drobna blondynka siedząca przy ich stoliku. Uśmiechnął się blado do niej, a na jej twarzy również zagościł szczery uśmiech – cieszyła się że znów go widzi. Ten wieczór z pewnością nie będzie łatwy, chciał jednak wyciągnąć z niego tyle ile się da, zapamiętać wszystko co najlepsze, każdy najdrobniejszy detal, jej zapach, uchwycić każde spojrzenie, gest, dotyk.
- Ty przecież nigdy się nie spóźniasz – zwróciła uwagę, przechylając lekko głowę.
- Widzisz, czasem nawet mi się to zdarza – uśmiechnął się, delikatnie musnął jej usta na powitanie. – Czyżbyś się o mnie martwiła? – spytał siadając naprzeciwko niej.
- A chciałbyś żebym się martwiła? – zaczęła się z nim trochę droczyć. Była w doskonałym nastroju.
- No nie wiem, nie wiem... – odpowiedział. Pokazała mu język – niczym mała dziewczynka. Po chwili jednak spoważniała, chociaż w jej oczach wciąż tańczyły wesołe iskierki. Od kilku lat prowadziła nieduży antykwariat, usytuowany między butikiem i salonem telefonii komórkowej w SoHo. Zastanawiał się nawet jakim cudem udaje jej się utrzymać maleńką księgarnię w takim punkcie – w końcu czynsz musiał ją kosztować majątek, a nic nie wskazywało na to, żeby miała jakieś nadzwyczaj wysokie zyski ze sprzedaży książek.
Poznali się przypadkiem, on dość znany dziennikarz i podróżnik szukał jakiejś starej książki na temat Babilonu – książki nie znalazł, za to znalazł ją. Rozmawiali o miejscach w których był i tylko bywał, o literaturze, muzyce, filmie, o legendach i baśniach, o życiu i śmierci, o wszystkim.
- O czym myślisz? - wyrwała go z zamyślenia.
- Wspominam jak się poznaliśmy.
- I co ci z tego wspominania wychodzi?
Nie odpowiedział, uśmiechnął się do niej lekko.
- Przepraszam, czy coś podać? – spytała młoda kelnerka, która niespodziewanie zawisła nad głowami dwójki zakochanych.
- Tak, poproszę cappuccino – odpowiedziała blondynka.
- Dla mnie to samo – dodał, nawet nie zastanawiając się co zamawia.
- Czy to wszystko? – upewniła się dziewczyna, lekko znudzonym głosem.
- Tak, tak, dziękujemy – odparł trochę nieuprzejmym tonem. W końcu chciał, żeby ich ostatni wieczór był tylko ich, nikogo więcej!
Wieczór w małej nowojorskiej kawiarni mijał powoli. Rozmawiali, śmiali się i żartowali – jak gdyby nigdy nic. Jakby ten odwlekany przez niego koniec miał nigdy nie nastąpić.
W końcu kelnerka podała im rachunek. Zapłacił, zostawił nawet dość spory napiwek.
- Chodź, pokażę ci wspaniałe miejsce.
Zgodziła się bez wahania.
Wieczór nadal był chłodny, jednak przestało padać, a rześkie podeszczowe powietrze wdzierało się do płuc. Deszcz oczyszczał – zmywał kurz i pył z budynków i ulic, wraz z nim do studzienek kanalizacyjnych spływał cały brud Nowego Jorku, a przynajmniej znaczna jego część.
Most Brooklyński lśnił setkami małych światełek, przypominających świetliki. Słońce powoli chowało się za horyzontem w otoczce czerwono-fioletowych chmur, wyglądało jak z waty cukrowej, znikającej powoli gdzieś daleko. Rzeka East River przybrała barwę karmazynu, jakby zamiast zwykłej wody spłynęła krwią - pełna refleksów od wciąż zapalających się świateł w mieszkaniach nowojorczyków.
Nowy Jork - miasto które nigdy nie śpi.
- To co za miejsce chciałeś mi pokazać? – spytała, spoglądając na niego swoimi zielonymi oczyma. Otulona brązowym, jesiennym płaszczem drżała z zimna.
- Właśnie to – odpowiedział, wskazując na roztaczający się przed nimi widok. – Wiesz muszę ci powiedzieć coś ważnego – zaczął, obejmując ją w talii.
- Co takiego? – uśmiechnęła się.
- Muszę wyjechać… - powiedział cicho. Nie miał odwagi spojrzeć jej w oczy.
- Dokąd? I na jak długo? – zdziwiła się, przeczuwając że to co usłyszy nie będzie miłe. Poznawała to po jego wyrazie twarzy – poważnym, ostrożnym i smutnym.
- Do Iraku, na dwa lata – odpowiedział krótko. Cały świat powoli zaczynał tonąć w ciemnościach, rozjaśniany jednocześnie milionami sztucznych świateł.
Milczała.
- Nie mogłem odmówić, mam pojechać korespondent wojenny. Kocham cię, ale nie mogę… Nie mogę kazać ci tak długo czekać – zaczął tłumaczyć, chociaż nie zażądała od niego żadnych wyjaśnień. – To nie jest dla mnie łatwe, naprawdę, nie chcę wyjeżdżać, ale nie mam wyboru…
- Pojadę z tobą – zaproponowała. Jej głos był pozbawiony jakiegokolwiek uczucia, twarz jednak zbladła, a w oczach malowało się zdziwienie. Miała wrażenie że ktoś właśnie wyjął jej serce i połamał na drobne kawałki, a potem dla żartu zrzucił je do rzeki East River.
- Chciałbym, ale nie możesz. To zbyt niebezpieczne – wyjaśnił i delikatnie pocałował ją.
Nadal milczała. Jej mały prywatny świat runął w gruzach. Czuła się rozdarta – czy można kochać kogoś i nienawidzić w jednym momencie?
Mijały ich samochody i przechodnie, ale dla nich czas się zatrzymał.
Pozostała tylko ta jedna chwila. Nieistotne wspomnienie.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Blue dnia Śro 20:49, 15 Wrz 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mist
Prawdziwy X-maniak



Dołączył: 30 Lip 2007
Posty: 145
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/4

Skąd: by tu wziąść wódke:P
Płeć: Kobitka

PostWysłany: Śro 21:35, 15 Wrz 2010    Temat postu:

Wiesz co nie wiem, dla mnie to jest naprawdę dobre. Przeczytałam wszystko od początku do końca bez wytchnienia. Niby aż tak bardzo pomysłowe nie jest(a może i jest?) ale ciśnienie mi skoczyło lekko. Dobrze podtrzymałaś napięcie, a opisy, moim zdaniem, były nie za krótkie i nie za długie.
Duży plus!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum X-men Strona Główna :: Twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo


Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Charcoal2 Theme © Zarron Media

Regulamin